Od dłuższego czasu turyści zastanawiali się nad tym, czy opłaca się używać kart płatniczych za granicą, czy raczej zabrać na wakacje zapas gotówki. I nawet jeśli znajdą się tacy, którzy tego nie robili, to wkrótce na pewno zaczną.
Za granicą zawsze łatwiej i wygodniej jest płacić kartą, co mimo prowizji 3-4%, było znośne i wytłumaczalne. Transakcja zwykle była przewalutowana najpierw przez Visę na euro, a potem przez bank na złote. To kosztowało w sumie 3-4 proc.
Od kilkunastu miesięcy banki wprowadzają coraz wyższe prowizje za przewalutowania transakcji jako drugie obciążenie obok spreadu (różnica kursu zakupu i sprzedaży waluty). Od 1 czerwca posiadacze kont w Citi bank Handlowy, za każde przewalutowanie transakcji zagranicznej będą płacili 5,8% prowizji, zaś transakcje będą przewalutowywane bezpośrednio na złote po kursie organizacji płatniczej.
Powodem są administracyjne obniżki prowizji, jakie banki mogą pobierać od sklepów w Polsce za płatności kartami. W zeszłym roku tzw. opłata interchange została ścięta z ok.1,5 do 0,5%, zaś w tym roku spadnie do 0,2-0,3%. Skoro bankowcy nie mogą zarabiać na transakcjach kartami w kraju, to starają się wycisnąć jak najwięcej z tych zagranicznych.
Drugie wytłumaczenie to zmiany w rozliczaniu transakcji na linii banki - organizacje płatnicze. A więc przewalutowanie transakcji zagranicznych przez organizacje płatnicze nie tylko z waluty lokalnej na walutę rozliczeniową karty, ale od razu na walutę docelową. A więc jeśli płacimy w lirach w Turcji, to np. Visa od razu przeliczy transakcję na złote i przekaże do polskiego banku polską walutę, a nie euro.
źródło www.wyborcza.biz